poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Z cyklu: Obciach popołudnia

Poniedziałkowe popołudnia czasami dłużą się nadzwyczajnie. Dzisiejsze jest jednocześnie kontynuacją długiego weekendu co tym wypadku jednak ma swoje plusy. Ponieważ wróciliśmy dziś w nocy z naszego wypadu na północ, mam ja (bo Kasia poszła na 'drugą zmianę') chwilę na tzw. nieproduktywne spędzenie czasu. Zanim zrzucę bieżące zdjęcia z aparatu i gdzieś je tu wkleję niebawem, cofnę się trochę w czasie.
Sięgnąłem znowu do 'szuflady' jako że poprzednie posty spotkały się z dużym, jak na ten blog odzewem [ Dzięki! :-) ].
Moją uwagę przykuło tym razem zdjęcie poniższe. Wiem gdzie zostało zrobione, wiem kto je zrobił. Pamiętam większość ze sfotografowanych po imieniu ;-) (zapomniałem jak miała na imię współlokatorka Cioci Kasi) i co najważniejsze, zapomniałem kiedy to spotkanie miało miejsce. Ktoś pomoże? Poleje bilobilu?
Pamiętam, że trzeba było wypić herbatę żeby można było dostać pepsi. :) Sztywne zasady u Cioci.

Od lewej dół: Ewelinka, Bulinka, Dżasta, Fil oraz osoba z wytrzeszczem.
Od szczytu pozostali: Ciocia Kasia, Majka, Monika, Marzenka, Kasia, Viniu. Sylwek - po drugiej stronie lustra.
Lokalizacja: Seminaryjska - (u Cioci Kasi)
Dziewczynka stojąca po lewej (?)
Data (?)
Cel (?) - wiem, że towarzyski ale zastanawia mnie czy był jakiś jeszcze?
Dzięki! :)

środa, 25 sierpnia 2010

Z cyklu: Obciach popołudnia - uzupełnienie.

Uzupełnienie wpisu poprzedniego jest mianowicie następujące: Weekend marcowy okazał się oczywiście majowym - Dzięki Iko! Ika również zwyciężyła w konkursie "w co grają grzeczne dzieci?". Gratulujemy posiadania wciąż zadowalającej jeszcze pamięci. ;) Trochę jej zazdrościmy również.
Dalszym rozwinięciem tematu i tęsknym wspomnieniem weekendu owego niechaj będę dwa poniższe zdjęcia.


Przyznaję, nie potrafię skomentować tego co widać powyżej. Zdjęcie to jest, jak widać na pierwszy rzut oka, nad wyraz wieloznaczeniowe i jego odbiór myślę, powinien pozostać bardzo indywidualny.

A tu już wszyscy weekendziarze w komplecie.
I to by było na tyle jeśli chodzi o maj 2006. Ale oczywiście to nie koniec cyklu. Moja łapa wędruje już powoli do kolejnej szuflady...strach się bać.
Pozdrowienia! Hej.

wtorek, 24 sierpnia 2010

Z cyklu: Obciach popołudnia.

Wciąż grzebię po szufladach zdjęciowych. Czasami to aż strach głębiej rękę włożyć. A jak już coś wyciągnę to myślę sobie, co się będę sam cieszył. Podzielę się. Niech się inni też uśmiechną na widok tych dziwactw.
Oto pierwsze.


Od lewej począwszy od czerwonego kapturka, bawią się następujące dzieci: Moniczka, Ania, Justynka, Adaś, Robercik, Kasieńka, Dominiczka. Arbitrami raczej bezstronnymi są Marysia i Staś.
Ciekawe czy ktoś zgadnie w co się bawią grzeczne dzieci. Dla przypomnienia, miało to miejsce podczas jak mniemam, jednego z majowych [edytowane] a nie jak mi się uprzednio wydawało marcowych weekendów roku pańskiego 2005 [edytowane po słusznej sugestii Iki] spędzonego w Piekoszowskim Domu dla Niepełnosprawnych. Pamiętam, że Wojtek zatrzasnął się wtedy w łazience i musieliśmy się do niego udać po gzymsie. W ramach podziękowania miałem zostać obdarzony bezwładnym uściskiem który w ostatniej chwili udało mi się powstrzymać. Życie było takie nieskomplikowane...


Reszta weekendowiczów od lewej (aczkolwiek wciąż nie wszyscy): Robo, Marcinu, Kaśku, Fujara, Wojtek, Ika, Dżasta, Papuga.

niedziela, 22 sierpnia 2010

Zdjęcia z czerwonym w tle.

Zrobię wyjątek. Napiszę parę słów w to leniwe, niedzielne do południe łamiąc zasadę pisania popołudniowego. Trudno, chyba można od czasu do czasu nagiąć własną regułę.
Tak czy siak, przeglądając ostatnio głębiny komputerowych szuflad, wygrzebałem kilka sentymentalnych obrazków. Niby nic szczególnego, ale szczery uśmiech wywołały. Pierwsze z serii wykopalisk, to zdjęcia z 'czerwonym w tle' czyli niczym (nikim innym -też brzmi tu właściwie) jak naszym ulubieńcem - czerwoną sto dwudziestką szóstką pe marki fiat. Ehh...Ileś my razem przebyli. Ci co mieli to niewątpliwe szczęście odbycia w nim ponadczasowych podróży - wiedzą jakie wrażenia tu wspominam. Jestem również pewien, że Wam jak i mnie nie jedne wspomnienia na jego widok wracają. Te dobre i te jeszcze lepsze oczywiście...Ale co by nie napisać, gdyby nie 'on' to na pewno nie było by tak samo.

A, i jeszcze chciałem prosić, jeśli ktoś posiada jakieś zdjęcie naszej 'czerwonej strzały' w tle, prosimy o kontakt. Liczymy na uzupełnienie albumu.














Nie wiele na razie, ale szukam dalej....
Hej.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Z cyklu: Kaśku i...


W końcu znalazłem trochę popołudniowego czasu, więc powciskam kilka czarnych klawiszy. Ostatnio zbyt wiele się dookoła działo i moja percepcja chyba przestała to wszystko ogarniać. Objawiło się to bólem głowy i zniechęceniem do popołudniowej herbaty. Mam nadzieję jednak, że jest to tymczasowa niechęć. Na szczęście wszytko powoli wraca do tzw. 'normy'. A więc siedzę i myślę o czym mógłby być ten wpis... Jakieś sugestie?? ...proszę?
Wiem. Będzie o zapachu południa i skrzydlatych przybłędach, czyli Kaśku i jej towarzysze podróży. Zresztą sami sobie, drodzy czytelnicy zobaczcie.


Jak widać, gołąbki wiedzą jak się ustawić a przy tym są dosyć wścibskie.





Miałem wrażenie, że Kaśku się z nimi jakoś dogadywała po drodze. Nawet pomimo, że mówiły w innym języku. Jednakowoż chyba bez dłuższego namysłu zamienilibyśmy się z nimi na adresy. Wszak one rzymskie były. A co do zapachu południa, to jest on bardzo podobny do zapachu północy z tym że mniej wilgotny. To by było na tyle, tymczasem do kolejnego popołudnia. Hej.