Udało nam się, w końcu. Niestety nie w przeciągu 24 godzin, jak mówią zasady Three Peaks Challenge ale ostatecznie wspięliśmy się na trzy najwyższe szczyty każdego za krajów Wielkiej Brytanii.
Zaczęliśmy od Snowdon, położonego w północnej Walii. Jedyne, w porównaniu z europejskimi górami, 1085 m.n.p.m. nie jest jednak bułką z masłem. Zważywszy na fakt, iż podejście zaczyna się od poziomu morza, droga dłuży się jak niejedna telenowela.
Sierpień 2010. Po jedynych pięciu godzinach wędrówki oraz przekroczeniu kilku spiętrzonych strumieni, siedliśmy w końcu na kamienistym wierzchołku. Aleš uprzejmie zrobił nam zdjęcie.
Więcej tu.
Zaczęliśmy od Snowdon, położonego w północnej Walii. Jedyne, w porównaniu z europejskimi górami, 1085 m.n.p.m. nie jest jednak bułką z masłem. Zważywszy na fakt, iż podejście zaczyna się od poziomu morza, droga dłuży się jak niejedna telenowela.
Wraz z Alešem i Mar weszliśmy na jego wierzchołek w maju 2010r.
Wędrówkę rozpoczynając w maisteczku Llanberis, szlak doprowadza nas na ten najwyższy szczyt masywu Snowdonia po 4 godzinnym spacerze .
Widok z góry jest wart każdego wysiłku. Więcej zdjęć tu.
Później przyszedł czas na angielski Scafell Pike, malowniczo położony w Krainie Jezior (Lake District).
Szczyt wypiętrzający się 978 m.n.p.m jest chyba najbardziej malowniczym w tym niezwykłym regionie. Szlak startuje z malutkiej wioski - Wasdale Head, położonej w samym sercu doliny Eskdale, tuż nad brzegiem cudownego jeziora Wast Water. ehh...w ogóle tam bardzo ładnie jest. ;-)
Sierpień 2010. Po jedynych pięciu godzinach wędrówki oraz przekroczeniu kilku spiętrzonych strumieni, siedliśmy w końcu na kamienistym wierzchołku. Aleš uprzejmie zrobił nam zdjęcie.
Więcej tu.
Na zdobycie następnego w kolejce i niestety ostatniego z najwyższych szczytów, czekaliśmy prawie rok.
Ben Nevis, o którym tu mowa, położony 1344 m.n.p.m góruje sobie nad Szkocją.
Kwiecień 2011. Gdy około 13.00 godz. dotarliśmy do miasteczka Fort William (trochę późno jak na wyjście w góry), gdzie ścieżka na czubek ma swoje korzenie, naszym oczom ukazało się...niewiele. Pokryte we mgle góry, mżawka złośliwie zamrażająca uszy i nos, a na dodatek nie koniecznie wiosenny wiaterek. Wszystko to jednak nie powstrzymało nas przed podjęciem próby. Jak się później okazało, jak dotąd najtrudniejszej. Ben Nevis jest jednak dosyć wymagającą górką. Wędrówka w ostatniej części podejścia, przy widoczności ograniczonej do 10m i przy dosyć sporej warstwie śniegu, wszystko to skutecznie zmyla szlak. Nic dziwnego, że podczas zdobywania tego jednego z 283 szkockich Munros'ów (def. góry w Szkocji o wysokości powyżej 914,4 m.n.p.m.) zginęło więcej ludzi niż na Himalajskim Mount Everest.
Skostniałe paluchy i znieczulica nosów, nie wzruszyły tejże dzielnej piątki (Izy, Goliata, Krzysia, mojej Nieżony i mnie). Cieszyliśmy się tymi niezwykłymi, a może jednak typowymi (jak mawiają tubylcy) warunkami pogodowymi. Góra zdobyta w 2 godziny 180 min (tak brzmi lepiej, czyż nie?) pozostanie w naszym rankingu jako jedną z najbardziej wymagających. Wysiłek nagrodziły jednak widoki (o dziwo pomimo mgły), które były jednakowoż warte naszego tam wlezienia. :)
Wygląda na to, że musimy pomyśleć o przeprowadzce. Wszakże najwyższe góry tu już zdobyliśmy...
Albo wymyślimy sobie inny 'challenge'.